Magdalena Gorzelańczyk [nadzieje]
Można powiedzieć, że znakiem jej Jadwigi ze "Śmierci białej pończochy" jest ciało: nagie, chude, pozbawione włosów, nieuformowane ciało podlotka, które uczy się dopiero własnej kobiecości a i tak za chwilę zostanie skonsumowane przez dzikiego Litwina. To dojrzewanie jest fascynujące, dziecinada sąsiaduje z kokieterią, bezbronność z wyrachowaniem. Jeszcze przed szkołą aktorską zetknęła się z teatrem tańca, to, wolno sądzić, procentuje siłą wyrazu, uzupełnia skąpy tekst, który krakowskiej królowej ofiarował Marian Pankowski w starej a nie grywanej sztuce. Świetny nabytek gdańskiego Wybrzeża; ma się z czego cieszyć reżyser jej debiutu, Adam Orzechowski.