Michał Kaleta [zwycięstwo]
Obstawienie sceny prompterami zabiło aktorstwo "Wielkiego Fryderyka" w poznańskim Polskim, czegokolwiek by Jan Klata nie bajdurzył o tym pomyśle w wywiadach. On swojego Krasickiego uratował - także z tego elementarnego powodu, że rolę miał pamięciowo opanowaną. Ale i miał do zagrania coś więcej niż marionetkę: przestraszonego człowieka wbitego w biskupi ornat, poniżanego na wrogim dworze, starającego się o zachowanie rudymentarnej godności, często przegrywającego tę walkę, potem uporczywie przekrzykującego klęski. Gra, by tak rzec, niezestrojonymi środkami: stereotypowo dyplomatyczną układnością dworaka, modulowanym głosem lekko spsiałego inteligenta - i nagłym krzykiem, spazmem, nagością. Bogata rola przypominająca, po trochę słabszym okresie, wielkie możliwości gwiazdy poznańskiej sceny.