Monika Roszko [nadzieje]
Jest w aktorce poznańskiego Polskiego wrażliwość, skupienie, szczerość uczuciowa, widz odruchowo czuje do niej zaufanie, chce jej słuchać. Ale też mam wrażenie, że jej główną siłą wyrazu jest pewnego rodzaju kameralność, intymność przekazu i relacji. Siłą potencjalną, dodajmy. Bo obsadzają ją zupełnie inaczej, każą latać w negliżu po foyer między widzami, udawać kariatydę na widowni (vide zdjęcie), epatować nagością ("Odys" Marcina Cecki i Eweliny Marciniak), widowiskowo histeryzować ("Wielki Fryderyk" Nowaczyńskiego i Jana Klaty); może jedynie w epizodzie Anonymousa w "K." Pawła Demirskiego i Moniki Strzępki nie musi grać tak "na zewnątrz". Śmiem sądzić, że nie tędy droga. Ale to są oczywiście niebezpieczne dywagacje faceta z zewnątrz; reżyserzy też swoje wiedzą nie z powietrza przecież, a właściwa obsada, jak zawsze twierdził Andrzej Wajda, to co najmniej połowa sukcesu. Mam nadzieję, że zobaczę ją kiedyś w intymnej, pr