Maciej Wizner [na fali]
Pisałem tu o młodym aktorze, który w roli zakochanego dzieciaka z "Romea i Julii" (na zdjęciu) nie poczuł się komfortowo. Za to on jako Romeo poczuł się chyba dobrze, mimo że na scenie jest już, chwalić Boga, z górą dziesięć lat, najpierw w Katowicach, teraz w Teatrze Miejskim im. Gombrowicza w Gdyni. Nie znać po nim wieku? Przesada: znać, ale w najkorzystniejszy sposób, gdy młoda aparycja i wigor idzie w parze z doświadczeniem. I gdy najskuteczniej zdobywa się widza, zderzając swobodę i pogodę, by tak rzec wpisaną w każdy ruch i gest - z dramatycznym wyzwaniem. Tak jest w "Kursku" Pawła Huellego i Krzysztofa Babickiego, gdzie jest jednym z marynarzy gotujących się na podwodną śmierć, tak było w "Locie nad kukułczym gniazdem" czy w bodaj najciekawszych "Biesach": od jego szczerego i niewinnego zapału do zbrodniczych manipulacji przechodziły tam ciarki. A w tragedii Szekspira Babicki pomógł mu, przenosząc konflikt rodów Werony we współczesną pl