Izabela Noszczyk [na fali]
Nigdy nie miała oporów z ogrywaniem swych niebłahych kształtów. Bawi widzów jako "Grubaska" (monodram na kanwie powieści Wandy Szymanowskiej "Lardżelka"), kokietując na potęgę, wodząc sarnim spojrzeniem po widowni w poszukiwaniu współczucia przy kolejnych anegdotach o odchudzaniu, które kończy się zagryzaniem stresu ciastkami. Albo o nietrafionych facetach. Publiczność się rwie, żeby jej podpowiadać, podtrzymywać na duchu i tak clownada zmienia się w pogodną wspólną opowieść o przezwyciężaniu słabości. Niewyszukaną, ale porządną i bez tandety. Monodram firmuje Teatr Miejski w Lesznie, nowa scena w Polsce, spełnienie wieloletnich zabiegów kilkorga entuzjastów, entuzjastycznie przyjęte przez miasto: sala nieodmiennie pęka tu w szwach. Zapewne w dużej mierze przez ów przyjazny i bezpretensjonalny ton, który "Grubaska" doskonale, by tak rzec, ucieleśnia.