Grzegorz Falkowski [zwycięstwo]
Sporo gra w warszawskim Powszechnym. Oburzonego melomana, co nie dotarł na koncert, bo szła demonstracja i zagrodziła drogę w spektaklu o "Kuroniu" Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk/Pawła Łysaka, tamże funkcjonariusza służb, a u Krzysztofa Garbaczewskiego w Reymontowskich "Chłopach" nadekspresyjnego księdza. W żadnej z tych ról nie czuć jednak tej frajdy syna marnotrawnego, co wrócił do domu, jaka jest w "Ślubie", koprodukcji Teatru im. Kochanowskiego w Opolu i szczecińskiego Współczesnego w reżyserii Anny Augustynowicz. Widać, jak się rozumieją inscenizatorka z aktorem, jak Gombrowiczowskie wyprowadzanie całego świata z głowy Henryka znajduje wyraz w jego grze, która jest tyleż wchodzeniem w świat sceniczny, ile relacjonowaniem go nam z podnieceniem przechodzącym w konfuzję. Wolno stawiać tę interpretację gdzieś bardzo blisko pamiętnej roli Jerzego Radziwiłowicza w kongenialnym "Ślubie" Jerzego Jarockiego w Starym