Jan Sobolewski [nadzieje]
Kategoria "nadzieje" dotyczy tym razem drugiej strony. To znaczy ja mam nadzieję, że zobaczę kiedyś aktora w roli dorównującej znakomitej opinii, którą ma powód się cieszyć. Bo na razie widzę na scenie bydgoskiego Polskiego głównie konferansjerki, referowanie problemów, albo tę szczególnie uwielbianą przez część obserwatorów dziecinną półprywatność: "nazywam się Janek i jak byłem w szkole teatralnej, to...". Trochę to mało jak na listę osiągnięć, a rola tytułowa w przedstawieniu Magdy Szpecht "Delfin, który mnie kochał", z udawaniem morskiego ssaka ocierającego się o barierkę dla widzów, zdała się nawet z lekka kompromitująca. Wiem, że reżyserzy go uwielbiają i nie tracę nadziei, że kiedyś wyjdzie z tego coś, co rzuci na kolana.