Włodzimierz Dyła [zwycięstwo]
Gdy powiem, że jego aktorstwo przypomina mi Krystynę Jandę, popłynie śmiech homerycki od Wałbrzycha górami i dolinami, hen po Hel. Co mi tam, niech się śmieją. Co go łączy z szefową Polonii? Pewien rodzaj aktorskiej natarczywości, wymuszanie uwagi widza, nieustanny aktywny kontakt, swego rodzaju wieczne utwierdzanie w odbiorcy swoich emocji, swojego toku myśli. To działa bez pudła, widz sprzęga się z aktorem, kupuje przekaz, nawet jeśli tekst się gdzieś posypie a zdania przestaną dojeżdżać do kropki. W literackim stand-upie Jacka Kozłowskiego "Wielcy Inni II: depresje" (Teatr im. Szaniawskiego, Wałbrzych), gdzie przypadł mu jako bohater monologu Jarosław Marek Rymkiewicz w swym ogrodzie w Milanówku, łazi gderząc po scenicznej rampie, wyciąga z kieszeni okruchy chleba i ciska nimi w widzów, jakby karmił kaczki. Kto poza nim by coś takiego wymyślił?