Anna Sroka Hryń [mistrzostwo]
Gdy w zeszłym roku wpisałem przy jej nazwisku kategorię "mistrzostwo", warszawska Roma zacytowała ją w reklamie i rozplakatowała po Warszawie. Miło było czytać swoją opinię na murach i stacjach metra. Ale nie trafi na wielkoformatowe plakaty coś, co jest dużo ważniejsze. To, że gwiazda musicalu "Mamma Mia" w nielicznych chwilach odpoczynku od śpiewania ABBY, gra w kameralnym Teatrze Ochoty dla kilkunastu osób kapitalnie podpatrzoną sylwetkę znerwicowanej widzki, co przyszła do teatru niepewna, z kompleksami, ze złością na siebie, wyładowywaną w złości na świat, a zwłaszcza na potulnego partnera, który ją do teatru zaprosił. Jest w tej rólce (z miniatury Grzegorza Staszaka w widowisku "Triatlon") finezja psychologiczna, mądrość, ciepła kpina i przeogromna empatia. A między widowiskiem z Romy a drobiazgiem dla smakoszy z Ochoty mieści się w gruncie rzeczy cała niezwariowana komercyjnie wielkość polskiego teatru.