Michał Piela [na fali]
Casting był niepotrzebny. Kto wie, może Tadeusz Słobodzianek, gdy wymyślał przeniesienie na scenę dziejów niedźwiadka odbywającego z II Korpusem szlak wojenny z Iranu do Szkocji, od razu miał przed nosem jego masywną postać? A on "Niedźwiedzia Wojtka" zagrał trochę jak w szkole teatralnej, gdy studenci mają pokazać zwierzęta - nie naśladować tylko znaleźć znak-metaforę dla nich konstytutywną. Rola jak rola, poprawna, podobnie jak cała, trochę sentymentalna, trochę gorzka epopeja żołnierska w warszawskim Dramatycznym, ale szkoda aktora, który ma w sobie potencjał na zadania w większym stopniu idące na przekór potężnej posturze i jowialnej aparycji. Jak go obsadzać? Próbowano różnie, nawet - ze średnim skutkiem - jako Wacława w "Zemście". Nie wiem, czy mało wykorzystywany miś czeka na propozycje, ma oczywiście jeszcze film i seriale, ale życzę mu odjazdowych propozycji.