Matylda Baczyńska [nadzieje]
Ale może przez ten intrygujący kontrast są lepiej zrozumiałe? W piwnicy pod sceną tarnowskiego Teatru im. Solskiego, aktorka, nie tracąc sensu (nie melodii tylko sensu!) mówionych wersów, wspaniale łowi z nami, słuchaczami, kontakt. Jest czasem kokieteryjna, czasem wyzywająca, sarkastyczna, gorzka - opowieść nabiera żaru, bądź chłodnieje w poetyckiej retoryce. A wszystko brzmi wśród przedziwnych quasi-harf z metalu, których dźwiękami aktorka podbija monolog. Chapeau bas dla niej i dla teatru za szalone przedsięwzięcie, które nie miało prawa się udać, a udało się przecież znakomicie.