Wygląda na to, że kierownictwo narodowej sceny zdecydowało o wystawieniu najnowszej sztuki Wiesława Myśliwskiego głównie po to, by pokazać, że w Polsce nie ma dobrych dramatów, a te, które są, nie nadają się do grania. Trudno nie dostrzec, że "Requiem dla Gospodyni" to najsłabsza sztuka w dorobku wybitnego pisarza, autora "Widnokręgu" i "Drzewa". Myśliwski podjął się wielkiego wyzwania, któremu na imię nowe "Wesele". Pomysł miał ciekawy: pokazać bronowicką chatę w sto lat po Wyspiańskim. Umarła właśnie Gospodyni, ale nikt nie przychodzi na czuwanie, bo Gospodarz nie postawił wódki. Do izby zaglądają tylko turyści i przypadkowi przechodnie, których sprosił chory psychicznie Boleś, ale i oni zainteresowani są bardziej wyżerką niż modlitwą. Po chacie snuje się duch Gospodyni, która nie potrafi opuścić rodzinnego domu. Nad trumną śpiewa trzech wynajętych muzyków z miasta, którzy z braku wódki łykają amfetaminę. W k�
Tytuł oryginalny
Stypa po weselu
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 291