Doktorowa z Wilczej do Doktora Opalskiego w sprawie "Don Kichota"
ŁASKAWY PANIE! Z jakich to przyczyn jest Pan taki ślamazarny niczym jakiś intelektualny ślimak, do tego złośliwy?!? Nietrudno przecież zauważyć, że w świecie dzisiejszego teatru, czyli w lesie, jestem jakby dziecko we mgle! Bywa że sama sobie nie radzę. Pan zaś list swój wielce zaszczytny dla mnie, z jakąś chyba kąśliwą nonszalancją drukuje w "Dzienniku Polskim" d o p i e r o 25 kwietnia! I dopiero wtedy raczy szepnąć, iż "szerzy się u nas od kilku lat plaga adaptacji, scenariuszy i rozmaitych pisań na scenie, przed którymi Panią przestrzegam, bo na ogól nic z nich dobrego nie wynika" Poniewczasie, drogi Panie! Poniewczasie, gdyż "Don Kichote" Marka Fiedora, niczym z jasnego nieba grom reżyserskiej młodości, spadł na Kraków dnia 23 kwietnia. Zresztą - pod Pana nieobecność. Jak to się dzieje, że Fiedorowi się nie udało, takiemu Viscontiemu zaś - jak najbardziej? Pierwszy zaadaptował powieść Cervantesa, drugi - "Śmierć w Wenecji" Mann