W nieco spóźnionym terminie obejrzałem "Letni dzień" Sławomira Mrożka, wystawiony przez Kazimierza Dejmka na scenie kameralnej Teatru Polskiego w Warszawie i zachwyciłem się. Przedstawienie nie miało najlepszej prasy. Chwalono aktorów, ciepło pisano o Mrożku (wiadomo: Mrożek!), ale nie rozpieszczano ani Dejmka, ani teatru - powściągliwe pisanie o tym twórcy jest ostatnio modne, a mechanizmy tych mód bardzo mnie skądinąd frapują. Nic nie zapowiadało wydarzenia, jakim stał się ten spektakl z powodu laboratoryjnej czystości stylu wybranego i zrealizowanego na scenie. Jest to styl filozoficznej przypowiastki drugiej połowy XX wieku. Styl komedii intelektualnej, wysokiego, choć na pozór prościutkiego lotu. Styl sentencji i paradoksu rodem z francuskiego Oświecenia, Woltera i Monteskiusza, przetrawiony najlepszymi doświadczeniami drugiej awangardy i wydestylowany w całość nad wyraz klarowną i doskonałą w swojej wyrazistości. Jeśli dodamy do t
Tytuł oryginalny
Styl
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 292