- Jestem kapitanem parostatku, który płynie środkiem akwenu, ale to celowy kurs, związany z pragnieniem, by widzowie jednak co wieczór do nas przychodzili. Nie wkraczam na mielizny farsy ani na mielizny skatologii. Nie wiozę przecież piętnastu pasażerów, tylko tysiące. W teatrze repertuarowym kurs koryguje się powoli, jeśli teraz przełożę ster, to efekt będzie widoczny najwcześniej za dwa sezony - mówi PAWEŁ SZKOTAK, reżyser, dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu.
BARTŁOMIEJ MIERNIK W Twojej biografii artystycznej zawsze ciekawił mnie moment przejścia z teatru alternatywnego do miejskiego teatru repertuarowego. Kilkanaście lat temu kojarzono Cię przecież z Teatrem Biuro Podróży, i nagle, w 2003 roku, otrzymałeś nominację na stanowisko dyrektorskie w Teatrze Polskim w Poznaniu. Przytoczę fragment wywiadu z prezydentem miasta Ryszardem Grobelnym: "- W kontekście Teatru Polskiego padło nazwisko Pawła Szkotaka jako potencjalnego następcy dyrektora Wodzińskiego Co Pan myśli o takim kandydacie? - pyta recenzentka. - Słyszałem o nim dobre opinie jako reżyserze, wiem mniej więcej, czym się zajmuje, ale nie wiem, czy byłby dobrym dyrektorem teatru". PAWEŁ SZKOTAK (śmiech) Miernik Czy po sześciu sezonach w tym teatrze udało Ci się wreszcie przekonać prezydenta miasta? Jak wyglądało Twoje entrée w Teatrze Polskim - budynku z klasycznym wnętrzem i kandelabrami na widowni? SZKOTAK Uwierzysz, jeśli powiem, że ta dy