"Tramwaj" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego Théâtre de l'Odéon w Paryżu. Pisze Eleonore Büning we Frankfurter Allgemeine Zeitung.
W tej nowej wersji "Tramwaju zwanego pożądaniem" nie ma torów tramwajowych, wyraz "tęsknota" również został skreślony ze względu na prawa autorskie (niemiecki tytuł sztuki "A Streetcar named desire" to "Końcowy przystanek: Tęsknota" - przyp. tłum.). Po co tęsknota? W "Tramwaju" (wg Tennessee Williamsa) już nikt za niczym nie tęskni, od początku i tak już wszystko minęło. No cóż, gdyby reżyser Krzysztof Warlikowski był konsekwentny, to w tym studium o nicości - a jest to koprodukcja, którą osiem scen i festiwali europejskich wyposażyło w budżet w wysokości bądź co bądź 600.000 euro i która na Festiwalu Berlińskim "Spielzeit Europa" stała się największym przebojem - mógłby równie dobrze zrezygnować i z akcji, z dialogów i prawie ze wszystkich aktorów. Liczy się Huppert. Isabelle Huppert skupia na sobie uwagę, to ona jest epicentrum. Gra jakby Marlona Brando, tyle że bez namiętności i seksu. Jej Blanche Dubois nie przyjeżdża z południ