"Serotonina" Michela Houllebecqa w reż. Pawła Miśkiewicza w Teatrze Studio w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Adaptacja sceniczna powieści Houellebecqa nie była prosta. Ta pierwszoosobowa opowieść snuta przez 46-latka pogrążonego w depresji bardziej nadaje się na monodram niż na wieloosobowy spektakl. A jednak twórcom udało się pokonać tę barierę, ponosząc tylko niewielkie straty. Pomysł podwojenia głównego bohatera, którego grają Marcin Czarnik i Roman Gancarczyk, pozwolił postaci na samoobserwację, a Florent-Claude poświęca najwięcej uwagi samemu sobie. Różnica wieku i temperamentu aktorów daje tu pole do dodatkowej gry: Czarnik demonstruje histeryczną energię bohatera, Gancarczyk zaś melancholijne usposobienie, podszyte autoironią. Owocuje to zaskakującym komizmem wielu sytuacji. Houellebecqowi, a za nim Miśkiewiczowi, udało się stworzyć wiarygodny portret człowieka, który postanowił się usunąć na ubocze życia. Florent-Claude, należący do elity klasy średniej, dobrze zarabiający rządowy ekspert, traci nadzieję. Jego libido zamiera, ambicje