Niewielu pamięta, jaką rolę w życiu kulturalnym stolicy odgrywał Studencki Teatr Satyryków, który zainaugurował działalność 2 maja 1954 r. Scenie przyświecała dewiza Andrzeja Jareckiego ("Mnie nie jest wszystko jedno"), a specjalnością teatru stały się rewie satyryczne - pisze Sławomir Koper w Do Rzeczy.
Przez 20 lat zaprezentowano ponad 50 premier (3 tys. przedstawień), a przez scenę teatru przewinęła się elita polskich autorów, piosenkarzy i aktorów. Zadebiutowała tam również Agnieszka Osiecka, początkowo jednak nie traktowała tego poważnie, nazywając swoje piosenki "małymi bzdurkami". Stały się one jednak dla niej przepustką do wielkiej kariery, szybko też okazała się w teatrze niezastąpiona. Liryczne teksty łagodziły nastrój, dawały potrzebny oddech, oznaczały chwilę odpoczynku od polityki. Członkowie STS wprawdzie pracowali razem przez cały rok, ale nigdy nie mieli dosyć swojego towarzystwa. Wspólnie spędzali również wakacje, jeździli do miejscowości Krzyże nad Jeziorem Nidzkim. Nie mieli większych wymagań, wynajmowali u chłopów izby z wiadrem i miską, a za wannę służyło im jezioro. Osiecka uwielbiała Krzyże, to było miejsce, gdzie mogła wypoczywać, jednocześnie pracując. Dużo pisała, nie zwracała uwagi na upał i słońce