EN

16.11.1973 Wersja do druku

Strzał bez prochu

Jak zwykle chodziło o to, kto zabił. Tym razem jednak ważne było to, kogo zabił. Ginie jeden człowiek, mordują drugiego, pierwszy się pojawia a siedzieć idą oboje. Sprawczynią tego galimatiasu jest, oczywiście, kobieta - wcielenie przewrotności, demon zła, w słodkiej powłoce Anny Seniuk. Wyprowadziła w pole safandulskiego inspektora policji /Krzysztof Wróblewski/, wpakowała do więzienia męża /Janusz Zakrzeński/, a z niewinnego włóczęgi /doskonała postać, którą stworzył Marian Kociniak/ uczyniła nieboszczyka. Wątłe to było pod względem dramaturgicznym i nawet makabra nie wystarczyła do stworzenia na tyle ciekawego widowiska, by widz mógł je zaliczyć do wieczornej rozrywki. Nawet poprawna reżyseria Jana Machulskiego niewiele zdołała pomóc. Stara prawda teatralna, że jeżeli w pierwszym akcie pojawia się rewolwer, to w trzecim musi wystrzelić, sprawdziła się i tym razem. To było pudło, a widz mógł sobie tylko westchnąć: wszystkiemu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Strzał bez prochu

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy

Autor:

aro

Data:

16.11.1973

Realizacje repertuarowe