Czy zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby przeciętny polski proboszcz - zamiast straszyć piekłem i rozbiorami, Niemcem, Żydem, Ruskim czy masonem - zaczął straszyć deficytem budżetowym i podatkami? - pyta w felietonie dla e-teatru Witold Mrozek.
Gdyby zamiast piętnować w kazaniach prezerwatywy i rozwody, gromił bezrobotnych, co przejadają socjal? W ramach rekolekcji poczciwy nasz dobrodziej opowiadałby "historie sukcesu" rodem z korporacyjnych szkoleń. To już się dzieje - polska teologia sukcesu staje się faktem. Znane z nauczenia niektórych amerykańskich teleewangelistów protestanckich religijna pochwała finansowej prosperity i przekonanie o zawinionym ubóstwie ludzi biednych - również w Polsce trafiają na podatny grunt. Polacy to raczej naród męczenników i kaznodziejów, niż myślicieli i teologów. Może katolicki wariant teologii sukcesu będzie naszym pierwszym poważnym i oryginalnym wkładem w myśl teologiczną? Nurt ten ciągle się rodzi. Czasem objawia się w formach niszowo-folklorystycznych, jak twórczość werbisty o. Jacka Gniadka, autora książki "Dwaj ludzie z Galicji. Koncepcja osoby ludzkiej według Ludwiga von Misesa i Karola Wojtyły". Dr Gniadek konsekwentnie rozwija "personaliz