"Wilk" w reż. Marcina Libera w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Katarzyna Kwiecień w Teatrze.
Jesteśmy na pokładzie samolotu. Na scenie trzy komplety krzeseł, na ekranach ustawionych w górnych rogach sceny - obraz prześwietlanych bagaży. Na głównej ścianie wyświetlana jest mapa przelotów. Charakterystyczne symbole naszych czasów, zglobalizowanego świata i nieustannie przemieszczających się ludzi. To także przedstawienie bohatera jako bezdomnego człowieka, dla którego współczesna kultura ma jedynie "obłudny blask jarmarku" i który nie znalazł w niej swojego miejsca. Scenografia i instalacje podkreślają, że życie to podróż, nieustanny ruch, poznawanie na nowo siebie, innych i świata. Harry (Marcin Tyrol), nie najmłodszy już przedstawiciel pokolenia "gniewnych", wykrzykuje do mikrofonu pretensje do otoczenia. To, co dla bohatera opresyjne, nie pozwala mu budować własnej tożsamości, nie pozwala mu być wolnym. Z drugiej jednak strony Harry korzysta z większości przywilejów "tego świata", taki to krzyk i bunt na miarę naszych czasów. "Sta