"Napis" w reż. Macieja Englerta w Teatrze Współczesnym w Warszawie. Relacjonuje Gentleman.
W dzisiejszych czasach mężczyzna nie różni się od kobiety, nie używa się słowa "Murzyn", a internet ma w sobie elementy ludyczne. Podobnie zresztą jak jazda na rolkach, który to sport uprawia każdy nowoczesny Europejczyk. Świadome ojcostwo polega na własnoręcznym przecięciu pępowiny dziecku, które tylko wówczas będzie mogło bez skazy na ciele i umyśle przenieść się z "domu mamusi" do "domu tatusia". Te oraz wiele innych "poprawnych politycznie" i "postępowych" teorii głoszą bohaterowie wystawianej z powodzeniem w warszawskim Teatrze Współczesnym sztuki "Napis". Są to mieszkańcy paryskiej kamienicy, których spokojne życie zakłóca pojawienie się obraźliwego napisu. Slogan ten krótko i dosadnie opisuje nowego lokatora domu. Kilka wydrapanych w windzie słów staje się przyczynkiem do studium charakterologicznego i psychologicznego współczesnego mieszczucha. Bohaterowie głoszący "tolerancję, jawność, solidarność" okazują się zidio-ciałymi