Wściekłość, z jaką środowiska katolickie zaatakowały twórców spektaklu "Zaświaty czyli czy pies ma duszę?" wystawianego w warszawskim Och Teatrze jest kolejnym dowodem na to, że jakakolwiek próba kontestowania polityki Kościoła jest odbierana jako bezpardonowy atak na "jedynie słuszne" wartości - pisze Dawid Korbel w portalu Lewica.pl
Jerzy Andrzej Masłowski (poeta, prozaik) i Maria Seweryn (reżyser) - twórcy owego widowiska postanowili rozprawić się z naszymi, polskimi żałobami i pokazać, że o śmierci można mówić lżej, łatwiej i przyjemniej. I choć początek spektaklu jest nieco makabryczny: trzy striptizerki - Serenada, Langusta i Gizela giną w wypadku i stają u Nieba bram w poczekalni przed Sądem Ostatecznym, to sytuacja szybko zaczyna normalnieć, a początkowe przerażenie widzów zamienia się w szerokie uśmiechy. Albowiem trzy wesołe dziewczyny natychmiast oswajają się z nową sytuacją, zaczynają poprawiać makijaż i zastanawiają się, czy w Niebie są jacyś normalni umysłowo faceci. Rozważania są lekkie i radosne, a gra aktorek zabawna, nic więc dziwnego, że nawet zwykłe stwierdzenia w stylu "ja się zabiję", "do końca życia" czy "po moim trupie" przybierają tu całkowicie inny wymiar. Jeszcze weselej zaczyna się robić kiedy Gizela nie rozstająca się z kartami tarota