Przedstawienie, choć niebywale interesujące formalnie, okazało się na tyle hermetyczne i skonceptualizowane, że trudno było o żywsze emocje i debatę nad samą reinterpretacją - o "Le Sacre du Printemps" w reż. Claudii Castelluci Teatrze Wielkim w Poznaniu prezentowanym w ramach VI Festiwalu Wiosny pisze Szymon Adamczak z Nowej Siły Krytycznej.
Anonsowana jako główne wydarzenie VI edycji Festiwalu Wiosny inscenizacja "Le Sacre du Printemps", autorstwa Claudii Castelluci ze słynnej włoskiej grupy Societas Raffaello Sanzio, nie zaspokoiła przedpremierowych oczekiwań. Poznańską publiczność, uraczoną wcześniejszymi, udanymi pokazami Teatru Dada von Bzdulow z Gdańska oraz Janusza Orlika (szczególnie wartym polecenia!), tym razem czekał pewien zawód. Przedstawienie Castellucci, choć niebywale interesujące formalnie, okazało się na tyle hermetyczne i skonceptualizowane, że trudno było o żywsze emocje i debatę nad samą reinterpretacją Włoszki. Niespełna godzinna choreografia Castelluci była oprawiona sterylną, oszczędną scenografią. Na scenie znajdowały się jedynie biała taśma w formie okręgu oraz pęk lin, za tło służyła zaś rozbita na figury geometryczne ściana, utrzymana w dwóch monochromatycznych kolorach (niebieskim i khaki). Te same barwy wykorzystano w strojach szóstki profesjonal