"Straszny dwór" w reż. Krystyny Jandy z Teatru Wielkiego w Łodzi na XXIII Bydgoskim Festiwalu Operowym. Pisze Anita Nowak w portalu Teatr dla Was.
Postaci, jakby sprowadzone na scenę wprost z rycin Artura Grottgera. Zarówno w kostiumach Doroty Roqueplo, jak i scenografii Magdaleny Maciejewskiej dominują szarości, podkreślając klimat ogarniającego naród po upadku powstania styczniowego smutku. O klęsce roku 1863 nie pozwalają też zapomnieć liczne symbole zawieszone nad sceną. A przecież "Straszny dwór" to jednak z założenia opera komiczna. Choć oryginalnie polska. W libretcie bliska Fredrze. Sama sytuacja zawiązująca akcję zdaje się być lustrzanym odbiciem tej z powstałych o trzydzieści lat wcześniej "Ślubów panieńskich"; tyle, że tu młodzieńcy a nie panny przysięgają sobie po wsze czasy wolny stan. Owszem, ich powód jest wzniosły. Chcą być w każdej chwili gotowi do walki z wrogiem. Ale czy sensowny? Wszakże postawa to wiodąca wprost do wyginięcia narodu... Damazy i Maciej to jakby rozszczepienie Papkina. Wiele sytuacji wywołuje też skojarzenia z inną fredrowską komedią "Damy i huz