"Straszny dwór" tylko pozornie jest beztroską komedią o niefortunnych, jak zwykle, ślubach niewinności. Warto przypomnieć sobie z jakiego powodu te śluby są tutaj składane. To nie są "Śluby panieńskie" Fredry - pisze reżyser Marek Weiss na swoim blogu, przed premierą w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.
Na tydzień przed premierą w Operze Bałtyckiej przypomniała mi się słynna rozmowa Jana Pawła II z Marią Fołtyn. Zasłużona reżyserka zwana w środowisku żartobliwie "wdową po Moniuszce" apelowała do Ojca Świętego podczas watykańskiej audiencji o poparcie dla wystawienia na światowych scenach "Halki". Papież z wrodzonym sobie poczuciem humoru powiedział "Pani mi opowiada o Halce, a ja tu mam Straszny Dwór!" Nie wiedział jeszcze wtedy, że ten jego dwór jest straszniejszy, niż przypuszcza. Tak jest i z dziełem naszego operowego wieszcza. Jest trudniejsze i głębsze, niż się wydaje przy pierwszym rozpoznaniu. Realizowane rekordową ilość razy na na polskich scenach, w tym i przez moją skromną osobę w Operze Narodowej, wciąż kusi, by je na nowo interpretować i zrozumieć zgodnie z duchem czasu, w jakim odbędzie się premiera. Wydaje się, że wiemy wszystko o tym utworze. Znamy jego piękno, moc oddziaływania, naiwność i słabości partytury tak zd