"Ślub" w reż. Pawła Wodzińskiego w Teatrze Polskim w Bydgoszczy. Pisze Paweł Schreiber w Teatrze.
Wszystko rozgrywa się tu w zawieszeniu między realistycznie ukazaną siermiężną tandetą polskiego ubóstwa a odrealnionym, koszmarnym snem bohatera. Małoszyce, do których we śnie powraca Henryk (Michał Czachor), bardzo się zmieniły w bydgoskiej inscenizacji Ślubu Pawła Wodzińskiego. Nie są już dworkiem szlacheckim - to oczywiste. Ale nie są też wiejskim szynkiem. W drugiej dekadzie XXI wieku poniżenie rodowej posiadłości Henryka nadaje jej postać zbudowanego na scenie domu rodem z osiedla kontenerowego. Scenografia (autorstwa samego reżysera) nie ucieka w niedookreśloność snu - wszystko tu jest konkretne, namacalne i przygnębiające, od zawalonych zmiętoszoną pościelą łóżek, po starą kuchenkę gazową. Na ekranie widać obraz z rozmieszczonych na scenie kamer. Od początku wiadomo, że Henryk - wbity w garnitur, z potężnymi okularami na nosie - jest w tym świecie intruzem. Dlatego wchodzi do niego jak włamywacz, w absolutnej ciemności, w