"Poskromienie złośnicy" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.
W teatralnych lożach zwykle zasiadają współcześni widzowie, śledzący na scenie historyczne wydarzenia. W najnowszej inscenizacji Teatru Śląskiego jest inaczej - to historyczne postacie w milczeniu spoglądają z lóż na bohaterów "Poskromienia złośnicy" Williama Szekspira. I cóż widzą? Włochów, żywcem wyjętych z filmów Felliniego, skutery z "Rzymskich wakacji", mafiosów z "Ojca chrzestnego". I scenografię Urszuli Kenar, utkaną z turystycznych stereotypów Italii: z prawej rzymskie "usta prawdy", z lewej przechyloną wieżę z Pizy, a w charakterze horyzontu perłę Muzeum Uffizi, czyli "Narodziny Wenus" Botticellego. Lekki zez w oku bogini sygnalizuje od razu, że to przedstawienie nie będzie całkiem serio, że to taki sceniczny żart, utkany z gry konwencjami i cytatami z popkultury. Tadeusz Bradecki - reżyser, ale także autor opracowania tekstu, w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka - trzyma się obranej poetyki z żelazną dyscypliną, która momenta