W operze szykuje się kolejna Wielka Reforma. Jeszcze nie wiem, kto i kiedy ją przeprowadzi, ale widać już pierwsze zwiastuny - pisze Dorota Kozińska w miesięczniku Teatr.
Podobno konwencja umarła i nie należy jej wskrzeszać. Jeśli to prawda, jej męczeńska agonia trwała długo i przybierała różnorakie formy. Myśliciele epoki Oświecenia przeciwstawiali jej naturę, romantycy - indywidualność, awangardyści - własny świat, który nie będzie niczego naśladował ani trzymał się jakichkolwiek kanonów. Postmoderniści założyli pochopnie, że historia się kończy i dochodzimy do kresu naszej cywilizacyjnej wędrówki. Skoro nie da się wymyślić nic nowego, trzeba poszperać w lamusie dziejów. A kiedy się na coś trafi - na przykład na konwencję operową - najpierw otrzepać ją z kurzu, po czym rozpruć, zdefasonować, złożyć do góry nogami i użyć do czegoś całkiem innego. Działać już nie musi. Wystarczy, że przyciągnie uwagę i skojarzy się z czymś znajomym: popularnym serialem, nośnym problemem społecznym, powtarzanym w nieskończoność newsem ze świata show-biznesu. Wierność zastałej konwencji byłaby ozn