Po ostatniej premierze w Rozmaitościach zamiast spodziewanej burzliwej owacji odezwały się skąpe, grzecznościowe oklaski. Złożyło się na to kilka przyczyn. Pierwsza to błąd w doborze literackiego materiału. Dramat Śnajdera zaliczyć można do sztuk, których artystyczna wartość nie dostaje słusznemu przesłaniu. To prawda, że wojna na terenie byłej Jugosławii i towarzyszące jej okrucieństwa są rzeczami przerażającymi. Nie jest to jednak wystarczający powód, by raczyć widzów słabym literacko dramatem. Snajder nie szczędzi swoim czytelnikom zbrodni, brutalności, opisów potwornych gwałtów. Wszystko to podlewa jednak mistycznym sosem, włączając w to bałkańskie mity, raczy nas także sceną narodzin mającą być w jego zamierzeniu nowym Betlejem. Nie może się obyć bez pokłonu Trzech Króli, którym tu próbuje się sprzedać Nowonarodzonego. Jakże słusznie napisał niegdyś Antoni Słonimski, że chcąc wywołać efekt
Tytuł oryginalny
Straszne straszenie
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie nr 117