"Niepokoje wychowanka Törlessa" w reż. Kuby Kowalskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Pamiętamy, jakim wstrząsem była dla nas wiadomość o samobójstwie nastolatki Ani z Gdańska. Dręczona przez kolegów wobec klasy i filmowana nie była w stanie poddać się tej nieludzkiej presji kolegów zwyrodnialców po to, aby przetrwać. Wybrała ucieczkę w śmierć. Ludzie dręczeni, prześladowani, jeśli nie są dość silni, by walczyć, by obronić się albo wybierają śmierć, albo godzą się na wszystko, co się z nimi stanie. Po to tylko, by przetrwać. W prezentowanym w Teatrze Dramatycznym spektaklu "Niepokoje wychowanka Törlessa", jeden z uczniów, Basini, będący ofiarą dręczenia przez kolegów wybiera tę drugą drogę: podporządkowania się i zaakceptowania zaistniałej wobec niego sytuacji. Przedstawienie jest adaptacją powieści z 1906 roku austriackiego pisarza Roberta Musila. Akcja toczy się w bursie ekskluzywnej szkoły kadetów z czasów Austro-Węgier. To właśnie rzecz o dręczeniu człowieka, o stosowanej wobec niego przemocy. Nic nowego,