Niesamowite, z jaką łatwością Wysocka teraz dobiera się do dialektycznych wersów Müllera i wydobywa z nich krystalicznie czyste brzmienie, czyniąc je zrozumiałymi - po pokazie "Szosy Wołokołamskiej" w reż. Barbary Wysockiej w Berlinie, pisze Patrick Wildermann w "Der Tagesspiegel".
Zapętlony tekst Heinera Müllera: "Leżeliśmy między Moskwą a Berlinem / za plecami las przed oczami rzeka / Dwa tysiące kilometrów stąd Berlin / Sto dwadzieścia kilometrów Moskwa". Są to pierwsze zdania "Szosy Wołokołamskiej": zapętliła młoda reżyserka Barbara Wysocka. W jej ojczyźnie, gdzie zainscenizowała prapremierę pięcioczęściowej historycznej układanki Müllera we wrocławskim Teatrze Polskim, to określenie miejsca akcji brzmi szczególnie. Wprawdzie Müller, śledząc ślady czołgów: od rosyjskich lasów roku 1941 do wiosennego zmroku roku 1968 w NRD, nie zajmuje się krajem nad Odrą i Wisłą, ale jego wariacje na temat narodzin socjalistycznego społeczeństwa i towarzyszących bóli porodowych stykają się współcześnie także z historią Polski w wielu punktach. Wysocka wydobywa brzmienie tych odniesień, nie grając z nimi. Kunszt jej odczytania Müllera polega na tym, że wychodzi poza Wschód i Zachód, a tytułowa via dolorosa pojmowana jes