Nim "Dzieci Arbatu" Rybakowa, wydane nakładem "Iskier", dotarły wreszcie do polskiego czytelnika, widzowie Wrocławia mieli okazję zetknąć się w Teatrze Polskim ze sceniczną wersją tej powieści. Podejrzewam, iż lektura tej książki napisanej przeszło dwadzieścia lat temu, a wydrukowanej w ZSRR dopiero w 1987 roku na łamach miesięcznika "Drużba Narodów", sprawi mniejszy zawód niż prapremierowy spektakl. Ta próba rozprawy ze stalinowskim systemem jest jakby trochę z innej już epoki. Dziś wiemy znacznie więcej o latach trzydziestych, w których kształtował się ten system, miażdżący w swoich trybach miliony zwykłych obywateli, jak i samych współtwórców czasu nieludzkiego. Kat stawał się ofiarą, gdyż wszyscy byli podejrzani, inwigilowani, spętani obłędnym terrorem ideologii strachu, którą z szatańską perfekcją realizował Nieomylny i Wszechwładny Generalissimus. Strach jest również wszechobecny na kartach powieści Rybakowa, Był zmorą
Źródło:
Materiał nadesłany
"Przekrój" nr 2276