EN

18.01.2013 Wersja do druku

Stolica

Przyjaciele spoza środowiska teatralnego pytają mnie, co mógłbym polecić w Kamienicy, Capitolu, "u Krysi" czy w "tym teatrze na którymś piętrze". Mam dojmujące przeświadczenie, że żyję w innej przestrzeni, że gdzie indziej bije serce i pracują płuca polskiego teatru. Że polski teatr dotyka problemów, które widzów mieszkających w stolicy zupełnie nie interesują - pisze Bartłomiej Miernik w pierwszym felietonie dla e-teatru.

Pamiętam tamto upalne, lipcowe popołudnie. Maleńka wioska na rolniczym wschodzie Białorusi, skąd do granicy z Rosją jakieś piętnaście kilometrów, do Smoleńska może z siedemdziesiąt. W miejscowym domu kultury pokazaliśmy krótki przegląd najważniejszych produkcji polskiej szkoły animacji, z "Tango" i "Katedrą" na czele. Pośród mieszkańców goście z Polski wzbudzali niemałą sensację. Na widowni zasiadła młodzież oraz babuszki w chustach. Z osiemdziesiąt gustownie ubranych osób. Po pierwszej projekcji połowa wyszła, po drugiej kolejne osoby. Wszyscy zdegustowani. Jedna z oburzonych pań wykrzyczała: Na taką chujnię to ja przychodzić nie będę! Polaki powinni nam pokazać "Tri Poliaka, Gruzin i sobaka". No właśnie. Najbardziej lubimy to co znamy. Oczekiwania widzów mocno rozminęły się z tym, co płynęło z ekranu. Przypomniałem sobie tamto zdarzenie, gdy przeczytałem raport o warszawskiej widowni teatralnej. Dla widzów w stolicy najważ

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał własny

Materiał własny

Autor:

Bartłomiej Miernik

Data:

18.01.2013

Wątki tematyczne