Ubiegły sezon w polskim teatrze nie był wybitny. W pewnym sensie można go jednak uznać za przełomowy - poczyniono wiele kroków w dobrym kierunku - pisze Anna R. Burzyńska w Tygodniku Powszechnym.
W obiektywnej ocenie sezonu przeszkadza silna światowa konkurencja: dawno nie było u nas aż tylu okazji do zobaczenia znakomitych zagranicznych inscenizacji. Zaproszeni na "Dialog" i "Baz@rt" tacy inscenizatorzy, jak Luk Perceval, Christoph Marthaler, Alvis Hermanis, Árpád Schilling czy Stefan Pucher (oraz ich aktorzy), ustawili poprzeczkę bardzo wysoko. Z drugiej strony, polski teatr również osiągnął kilka znaczących sukcesów za granicą: od ważnych nagród dramatopisarskich dla Michała Walczaka i Marka Kochana, poprzez udaną prezentację najmłodszego pokolenia reżyserów na berlińskim festiwalu "Polski Express", aż po ustabilizowaną już pozycję w świecie Krystiana Lupy i Krzysztofa Warlikowskiego, którzy - ze zmiennym szczęściem wprawdzie - regularnie pracują w innych krajach. Ostatnie przedstawienie "Bzika tropikalnego" (premiera spektaklu Grzegorza Jarzyny odbyła się w styczniu 1997 r.) zamknęło pewien okres. Polski teatr po roku 1989 trudno już pos