- Te sto kartek dokumentuje życie Wery, jej prywatne odczucia z czasów wojny widzianej z Poznania. To, co uderza najbardziej, to zaskakująca perspektywa autorki: wojna jest gdzieś na drugim planie, pojawiają się wzmianki o bombardowaniach, powołaniach do wojska, ale Wera zdaje się nie zdawać sobie sprawy z powagi momentu, w którym przyszło jej żyć - mówi Ewa Kaczmarek, autorka scenariusza do przedstawienia "Wera V.", przed premierą w CK Zamek w Poznaniu.
Czy można mieć alibi na czas globalnej katastrofy? - zastanawiają się twórcy. Spektakl "Wera V." reżyseruje Wojciech Wiński. Na scenie oprócz Ewy Kaczmarek zobaczymy też Piotra Zawadzkiego. Marta Kaźmierska: Wery V., bohaterki waszego spektaklu, nie wymyśliliście. Ewa Kaczmarek: Spektakl inspirowany jest prawdziwą korespondencją. Pan Jakub Skutecki z Biblioteki Uniwersyteckiej, który dokumentuje i tropi stary Poznań, odnalazł gdzieś na aukcji kolekcjonerskiej kilka kartek. Została zakupiona cała kolekcja, która dziś jest w zbiorach biblioteki. Do tej pory interesowano się głównie awersem - widokami starego Poznania. Nas zainteresowało to, co jest z tyłu. Okazało się, że te kartki miały jednego nadawcę i jednego odbiorcę. Napisała je młoda Niemka, Wera, która przyjechała do Poznania w 1941 r. Wysyłała je do swojej matki, do Hamburga. Te sto kartek dokumentuje życie Wery, jej prywatne odczucia z czasów wojny widzianej z Poznania. To, co ude