- Moja wyobraźnia aktorska jest bliżej serialu "Girls". Więcej o aktorstwie nauczyły mnie "South Park" i "Family Guy" niż Stanisławski - z aktorem Janem Sobolewskim rozmawia Łukasz Saturczak w portalu dwutygodnik.com.
ŁUKASZ SATURCZAK: Wróciłeś niedawno z Niemiec, gdzie zagrałeś w "Oratorium" kolektywu She She Pop w Hebbel am Ufer w Berlinie. JAN SOBOLEWSKI: Zagrałem dwugodzinny spektakl po niemiecku, choć znam ten język bardzo średnio. Potrafię kupić dragi i zamówić kawę albo pogadać o pogodzie. Jak Andrzej Chyra mówiący po francusku w "Tramwaju" u Krzysztofa Warlikowskiego. - Tylko on miał tam parę scen, a nie dwie godziny non stop. Otwierałem spektakl monologiem, a na premierze był minister kultury Niemiec. Ciągle myślałem o tym, że muszę powiedzieć to pierwsze zdanie po niemiecku, bo nie wytrzymam, oszaleję. Odkąd tylko stanąłem na scenie, myślałem wyłącznie o tym pierwszym zdaniu. Poza tym, wiesz: pisałem między innymi o She She Pop pracę magisterską, a cztery lata później zaprosili mnie do spektaklu. Jak cię znaleźli? - Na warsztatach w Lublinie. Zobaczyli mnie i napisali maila, czy nie chcę przyjechać do Berlina. Powiedziałem, że super. W