Staromodny rupieć? Historyczne świadectwo pewnej epoki z jej obyczajowością, przesądami społecznymi? Grafomańskie romansidło, choć teraz powiedzielibyśmy raczej: czytadło? A może zbiór prawd uniwersalnych, dotyczących nas zawsze i wszędzie? Czym jest dziś "Trędowata" Heleny Mniszkówny? Czymkolwiek by była, to jedno jest pewne: jej fenomen nadal trwa. Dzieje miłości ordynata Michorowskiego i Stefci Rudeckiej nie tylko czyta się i ekranizuje, ale także adaptuje dla potrzeb teatru. Tak też zdarzyło się w Teatrze Ludowym: Joanna Olczak-Ronikierowa przygotowała sceniczną wersję powieści, zaś Włodzimierz Nurkowski całość wyreżyserował. Muszę przyznać ze wstydem, że nowohuckie przedstawienie, zamiast wycisnąć łzy smutku w mych oczach (na wszelki wypadek miałem chusteczkę), ubawiło mnie niemal do łez. Śmiałem się, kiedy na scenę wpadła Lucia (Joanna Rudek) z radosnym "Waldi przyjechał!", gdy tymcz
Tytuł oryginalny
Stefcia umierała słodko
Źródło:
Materiał nadesłany
Czas Krakowski nr 254