"...Bo czym jest obrabowanie banku wobec założenia banku? Czym zamordowanie człowieka wobec wynajęcia człowieka?" Ta retoryczna mowa Mackie Majchra pod szubienicą na temat świata, w którym nie ma już miejsca dla staroświeckich bandytów-dżentelmenów brzmi w kaliskiej (Teatr im. Bogusławskiego) inscenizacji "Opery za trzy grosze" całkiem serio. Bez prześmiewczości i bez kabaretowej aluzyjności. Stary Brecht, przy całej swej lewicowej retoryce, skompromitowanej doszczętnie przez lata komunistycznych praktyk, potrafi być przejmująco celny. I uroczy - w tych songach, które zna się na pamięć, w tym skrzyżowaniu społecznej satyry z operetką i lekko parodiowaną operą, tudzież melodramatu z agitką. Jan Buchwald zaproponował kaliszanom dobre widowisko w efektownych dekoracjach Wiesława Olki. Nieco siły zabrakło tylko Mackiemu. Granemu przez pożyczonego z Warszawy Wojciecha Wysockiego dandysowi nie bardzo chciało się wierzyć, że jest rzeczywistym, mocnym
Źródło:
Materiał nadesłany
"Polityka" nr 27