Oglądając niedawno w Telewizji warszawskiej "Rajmundę", krwawy hiszpański dramat Benevente'a, wzdychałem do sztuk innego hiszpańskiego autora, do sztuk Lorki, który laureatem Nobla nie został - zamordowany, jak wiadomo, u progu wojny domowej przez faszystów - ale był jedynym w ostatnim stuleciu spadkobiercą wielkich tradycji hiszpańskiej sztuki teatru, tradycji, przede wszystkim, ludowego teatru Lope de Vegi. I oto Teatr Narodowy przypomniał nam twórczość sceniczną Lorki, na przykładzie sztuki jednej z najbardziej realistycznych z jego utworów dla teatru. Nie miał dotychczas Lorka szczęścia do Warszawy. Ostatnie warszawskie premiery jego dramatów ("Panna Rosita" i "Yerma") nie przemówiły do publiczności swą stylizowaną poetycznością. "Czarującą szewcową" poprzedziła fama sukcesu w Poznaniu (w reżyserii dyr. Horzycy) i zwłaszcza w Katowicach, gdzie inscenizacja naszego Don Kiszota taszyzmu, Tadeusza Kantora, wzbudziła w 1955 r. nieomal powszechny
Tytuł oryginalny
Stary mąż i młoda żona
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu