Przed paroma tygodniami odbyła się w warszawskiej Akademii Teatralnej (dawniej PWST) premiera groteski Rolanda Topora "Joko świętuje rocznicę": rzetelny, porządnie przygotowany dyplom. Piotr Cieślak musiał pracować z młodzieżą równolegle z próbami w Powszechnym, można więc było mieć nadzieję, że i "dorosły" spektakl mu się uda. Niestety "Ostatnie dni ludzkości" są kompletną klęską, właśnie reżyserską. Coś, co jak się zdaje miało być panoramą koszmaru I wojny, zmienia się w teatrze w szereg migawkowych scen nie uporządkowanych żadnym rytmem, pozbawionych napięcia i point, a co najgorsze, rozpaczliwie banalnych. Robić dziś widowisko o tym, że mieszczuchy wolałyby traktować wojnę wyłącznie w ramach kawiarnianych pleplań, że propaganda jest dęta, władcy i żołnierze głupi, dziennikarze cyniczni, a prawdziwemu cierpieniu nie staje urody? Po co? Przecież to nawet nie felietonowe mądrości - to strzępy felietonów pożółkłych ze star
Tytuł oryginalny
Stary felieton
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 26