"Korczak" w reż. Roberto Skolmowskiego w Operaze i Filharmonii Podlaskiej. Pisze(MrZ)na blogu teatrmuzyczny.
Dość niemrawo kluje się to przedstawienie. W wielu długich scenach pierwszego aktu treść i sama muzyka giną niestety pod natłokiem inscenizatorskim. Z jednej strony reżyser, ale w tym przypadku przede wszystkim dyrektor opery, Roberto Skolmowski, zachłysnął się fantastyczna skądinąd maszynerią (jak przed laty Jerzy Grzegorzewski reżyserując "Noc listopadową" - pierwszą premierę Teatru Narodowego po ostatniej odbudowie), która dysponuje teatr i "Korczak" stał się nie tylko spektaklem, ale również pokazem scenicznych możliwości. Zapadnie, platformy, scena obrotowa poruszane są w każdej niemal odsłonie i niestety szybko się opatrują. Są ważniejsze niż doskonała scenografia Pawła Dobrzyckiego. Nie dość, że urodziwa i funkcjonalna, to - co wcale nie takie częste - wyśmienicie wykonana. I muzyka, i sposób prowadzenia przestawienia miewa z musicalem mało wspólnego - białostockiemu spektaklowi, tak jak Skolmowskiemu i kompozytorowi Chrisowi Willia