Młodzież, która w szkole przerabia poezje Antoniego Słonimskiego na tę komedię pójdzie. Ci, którzy czytali wydany niedawno "Gwałt na Melpomenie" na "Rodzinę" pobiegną. Choćby dlatego, aby sprawdzić, jak najzłośliwszy i najbardziej bezlitosny z polskich krytyków teatralnych sprawdził się po drugiej stronie rampy. I nie potrzeba Sybilli, aby wywróżyć - pierwszym: dobrą zabawę, drugim - rozczarowanie... Co ze sztuk Antoniego Słonimskiego (napisanych w latach dwudziestych i trzydziestych) przetrwało? O młodzieńczej, alegoryczno-społecznej "Wieży Babel" - choć niegdyś wystawiał ją Schiller - mało kto w ogóle pamięta. Trzy komedie satyryczne ("Murzyn warszawski", "Lekarz bezdomny", przypomniany w 1981 roku przez "Dialog" i "Rodzina"), które przed wojną cieszyły się sporym powodzeniem, dziś grywane są rzadko i traktowane raczej jako filologiczne ciekawostki, niż repertuarowe odkrycia. I chociaż - sądząc po reakcjach widzów na premierze "Rodziny"
Tytuł oryginalny
Staroświecka "Rodzina"
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Pomorska nr 43