- Polska to jest kraj bez starości. Jak pani włączy telewizor, to tam sami młodzi, piękni, szybkie samochody, supermieszkania i fruuu - do przodu, jedziemy. Na szczęście zawodowo ta starość mi tak nie dokucza, teraz na przykład w Teatrze 6. Piętro gramy z Piotrkiem Fronczewskim "Słonecznych chłopców", dwóch starych estradowców - czyli trochę sami o sobie - opowiada KRZYSZTOF KOWALEWSKI, aktor Teatru Współczesnego w Warszawie.
Denerwował się pan przed tą premierą? - No, muszę pani powiedzieć - nie spodziewałem się, że taka przygoda jeszcze mi się przytrafi. Prawie 78 lat i debiut! Udzielił pan wywiadu rzeki Juliuszowi Ćwieluchowi. "Taka zabawna historia" właśnie się ukazała. - Pytający zdobył moje zaufanie. Mógłby być spowiednikiem, na pewno zrobiliśmy razem ładny rachunek sumienia, ale po rozgrzeszenie to już nie występowałem. Bo też i on nie starał się mnie rozbebeszać na siłę. Tylko czasem mówił: "Umyka mi pan". Na przykład wtedy, kiedy rozmawialiście o dzieciństwie? - Niektóre wspomnienia wracały łatwiej, inne - te, których do siebie wcale nie zapraszam, a same przychodzą - sprawiały mi trochę kłopotu. Coś w życiu zauważyłem, zapisało się we mnie, a Juliusz to wydobywał. Musiałem z nim wrócić do samego początku. Na Nowogrodzką 25, do domu, w którym się pan wychowywał. - To był dobry dom, w którym mieszkała porządna, koch