Jedno jest pewne - spektakl podoba się publiczności. Widzowie czasem zachowują się, jakby byli na spektaklu teatru improwizowanego - o "Babie Chanel" w reż. Izabelli Cywińskiej w Teatrze Polonia w Warszawie pisze Klaudyna Desperat z Nowej Siły Krytycznej.
Nikołaj Kolada opowiada o życiu, a konkretnie - życiu Rosjan. Napięcie budowane jest poprzez stopniowe wprowadzanie na scenę kolejnych postaci. Na początku widzimy pięć starych kobiet (najstarsza z nich, Kapitolina Pietrowna, niebawem skończy 90 lat). Są artystkami - poznajemy je w trakcie bankietu po koncercie z okazji dziesięciolecia chóru "Olśnienie". Występ okazał się ogromnym sukcesem - wszystkie trzy rzędy w Domu Kultury Krajowego Stowarzyszenia Głuchoniemych były zapełnione, a kobiety otrzymały owacje na stojąco. Muzyka, a więc sztuka, pozwala im znaleźć sens, jeszcze cieszyć się życiem. Starsze panie chowają się pod ludowymi strojami, zakładają kokoszniki i wychodzą na scenę, aby choć na chwilę zapomnieć o samotności, starości i zbliżającej się śmierci (i udaje im się, mimo powracających wspomnień o koleżankach, które umarły na scenie). Po chwili poznajemy także wyczekiwanego przez zakochane w nim chórzystki kierownika zespoł