Trudno uwierzyć, że product placement - "lokowanie produktu" w programach telewizyjnych - dopiero co w Polsce zalegalizowano - pisze w felietonie dla e-teatru Witold Mrozek.
Każdy, komu choćby okazjonalnie zdarza się oglądać TVN-owskie seriale wie przecież od dawna, że ich bohaterowie słuchają RMF-u, w Internecie używają poczty elektronicznej Onetu i komunikatora OnetSkype, a zamiast z "obciachowej" Poczty Polskiej korzystają z usług sympatycznego, nowoczesnego i przede wszystkim prywatnego InPostu. I - oczywiście - kupują biżuterię tylko jednej marki. Pewien poseł PSL, któremu na sercu leżą sprawy kultury wysokiej, postanowił przy okazji prawnego uregulowania takich praktyk reklamowych zadbać również o finanse teatru. Teatru Telewizji, gwoli ścisłości. Zaproponował, by w przedstawieniach Teatru Telewizji również mogły pojawić się znane z rynku produkty. Szkoda tylko, że parlamentarzysta ów nie pomyślał o tym, że od dłuższego czasu telewizyjna scena to przede wszystkim pełne patosu historyczne widowiska z narodowego martyrologium. Nieco utrudnia to promocję współczesnych marek. Z drugiej strony, można oczywi