Trzynaście lat po słynnym "Krumie" Krzysztof Warlikowski znów wystawia tekst Hanocha Levina. Wtedy uczestniczył w rewolucji, która wyniosła polski teatr na światowe szczyty. Dziś mówi: "Wyjeżdżamy" - pisze Dawid Karpiuk w Newsweeku.
Jacek Poniedziałek kończył wtedy czterdzieści lat. Stał przed stłoczoną w małej sali widownią na niewielkiej scenie najpotężniejszego teatru w Polsce i opłakiwał zmarłą matkę. - Jeszcze będzie czas na taką rozpacz - mówił. - Otworzę wszystkie zakamarki duszy i będę płakał i płakał bez końca. Nad wszystkim: nad matką, moją miłością, moim życiem, nad zmarnowanym czasem, który nigdy nie wróci. Tego dnia wstanę czysty i nowy, wreszcie gotowy, by żyć. - Minęło trzynaście lat, a my wracamy do Levina - mówi dziś Jacek Poniedziałek przed premierą "Wyjeżdżamy" [na zdjęciu], pierwszego od trzech lat spektaklu Krzysztofa Warlikowskiego w Warszawie. Bohater tekstu Levina jest jak Krum po latach. Tylko bardziej zgorzkniały i zmęczony. Tamten wracał do domu po latach emigracji. Ten marzy, żeby wyjechać. Do jakiegoś lepszego świata. Albo w ogóle na tamten świat. I - Wszystko to jakieś takie dobrze znane - uśmiecha się Jacek Poniedział