"Ferdydurke, czyli czas nieuniknionego mordu" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze im. Bogusławskiego w Kaliszu. Pisze Robert Kordes w Życiu Kalisza.
Są w tym spektaklu momenty świetne. Niezła jest koncepcja całości. Zawodzi niestety muzyka, która miała stanowić największą atrakcję i okrasę kaliskiej inscenizacji fragmentów "Ferdydurke". Wziąć z Gombrowiczowskiej powieści tylko to, co dotyczy szkoły, przerobić to na język piosenkowych kupletów, puścić fabułę w ruch przy pomocy układów tanecznych, a jako spoiwa użyć muzyki. Tak, najkrócej rzecz ujmując, przedstawiał się pomysł Wojciecha Kościelniaka na "Ferdydurke, czyli czas nieuniknionego mordu". I był to pomysł równie dobry, jak kilka innych, które już w przeszłości miewano na "rozgryzienie" Gombrowicza. Świetny jest np. chór ciotek (plus za charakteryzację). Dobre słowo Katarzynie Adamczyk należy się również za kostiumy dla odtwórców pozostałych ról. Kapitalną scenę oglądamy w wykonaniu Dymitra Hołówki jako nauczyciela polskiego - Bladaczki ("Słowacki wielkim poetą był"). Twórcy spektaklu nie przegapili też tak ważn