Uczestnicy dyskusji toczącej się na łamach "Gazety Wyborczej" uparcie przekonują możnych tego miasta do korzyści wynikających z niebanalnego zagospodarowania terenu Starej Gazowni. Rzecz w tym, że dla władz nie są to żadne korzyści, bo przecież zmierzyć ich się nie da. Hurtownia to miejsca pracy i dochody z podatków. Artyści, to wydatki, a czasem i bałagan - pisze Jarosław Piotrowski w Gazecie Wyborczej - Poznań.
Kłaniam się nisko redaktorom, którzy wywołali na łamach "Gazety Wyborczej" temat Starej Gazowni [na zdjęciu], bo dobrze przysłużyli się Poznaniowi. Trochę im też zazdroszczę, bo to dla dziennikarza wielka satysfakcja znaleźć tak ważny temat i doprowadzić do gorącej dyskusji, w której bierze udział grono niezwykle zacnych poznańskich osobowości. Nie zmienia to wszakże mojego przeświadczenia, iż cała ta akcja skończy się porażką - Aquanet sprzeda dawną przepompownię, jej nowy właściciel uruchomi tam ową przysłowiową hurtownię płytek, zaś władze Poznania będą nam wszystkim po raz kolejny udzielały "lekcji ekonomii". Skąd ten mój pesymizm? Najkrócej mówiąc - z doświadczenia. Od lat bowiem prezydent Ryszard Grobelny i jego najbliżsi współpracownicy preferują model rozwoju miasta, w którym liczą się wyłącznie wskaźniki. Dobre jest to, co się da przetworzyć na słupki. Jeśli słupków nie ma, to wedle władz Poznania nie ma rozw