EN

20.03.2023, 12:32 Wersja do druku

Stany Zjednoczone. „New York Times”: Piotr Beczała podważa wyobrażenia o tym, jak powinien brzmieć głos wagnerowski

Piotr Beczała występuje w Metropolitan Opera w „Lohengrinie” Richarda Wagnera. Jak podkreśla „New York Times” znany jako charyzmatyczny śpiewak oper włoskich, podważa wyobrażenia tym, jak powinien brzmieć głos wagnerowski.

fot. mat. organizatora

Gazeta zwraca w piątkowym wydaniu uwagę, że jednym z największych wyznań wykonawcy roli tytułowej jest utrzymania głosu i energii podczas 90-minutowej przerwy między pierwszym a drugim aktem.

Zdaniem tenora śpiewak nie może popaść w rutynę.

"Rutyna jest śmiertelnie niebezpieczna. Każde przedstawienie musi być odczuwane jako zupełnie nowe" – ocenił śpiewak.

W rozmowie z Beczałą gazeta przypomina m.in., że znany z włoskiego repertuaru rozsławiony takimi rolami jak Rodolfo w "Cyganerii" i Edgardo w "Łucji z Lammermooru" w ostatnich latach pracował nad ugruntowaniem swojej pozycji jako utalentowany wagnerysta. Przytacza wypowiedź reżysera „Lohengrina” Françoisa Girarda podkreślającego świeżość, jaką Polak wniósł do spektaklu.

"Widziałem śpiewaków w garderobach po przedstawieniach wagnerowskich: masz ochotę wezwać karetkę. Piotr jest natomiast świeży jak róża i czujesz, że jest gotowy na powtórzenie występu" – zauważył Girard.

W wcześniejszej recenzji „Lohengrina” gazeta chwaliła "niebywały spokój i godność" przebijającą z roli Beczały.

„Wykonuje rolę Wagnera - czystą, precyzyjną i często zdradziecko odsłoniętą - z całkowitym bezpieczeństwem i elegancją" – zaznaczył recenzent.

Sam Beczała wyjaśnił, że starał się podkreślić tożsamość postaci jako outsidera.

"Normalnie myślisz, że możesz uczynić tę postać bardziej interesującą poprzez uczynienie jej bardziej ludzką. Ale to nie pomaga. Musisz być, jako Lohengrin, poza tą społecznością. Musisz być prawie jak bóg, dziwna istota" – tłumaczył śpiewak.

„NYT” twierdzi, że mówi się o zaproszeniu Beczały do kolejnej wagnerowskiej roli w Met, w „Parsifalu”. Jak dodaje, sam śpiewak ma jednak mieszane uczucia co do większego zaangażowania w ten repertuar.

"Wciąż walczę z ideą śpiewania więcej Wagnera, ponieważ jest to niebezpieczne. Martwię się, że będę śpiewał tylko Wagnera. A ja chcę śpiewać także inną muzykę. Równowaga jest bardzo ważna" – przekonywał Beczała.

Nowojorski dziennik powraca do czasów, kiedy Polak studiował w akademii muzycznej we Wiedniu. Pracował jednocześnie fizycznie, aby zarobić na bilety do tamtejszej opery. Podkreśla też, że jego żona-śpiewaczka zrezygnowała z kariery, aby skupić się na promowaniu i szkoleniu tenora.

"Pomagam Piotrowi nie tylko od strony muzycznej, ale także zapewniam wsparcie psychologiczne" – cytuje „NYT” jeden z jej wywiadów dla polskich mediów.

Powraca do początków kariery śpiewaka w Operze w Zurychu, jego debiutu w Met w 2006 roku jako księcia Mantui w "Rigoletcie", a także roli w "Lohengrinie" w 2016 roku w Semperoper Dresden u boku rosyjskiej sopranistki Anny Netrebko.

W nawiązaniu do Netrebko dziennik przypomina m.in., że miała ona wystąpić u boku polskiego tenora w Met, ale wycofała się z produkcji, a od czasu rozpoczęcia wojny na Ukrainie Met odwołała jej występy.

Jak akcentuje „NYT”, Beczała od początku krytykował wojnę i odwołał swoje rosyjskie angaże. Nie rozmawiał z Netrebko od czasu inwazji.

„Powiedział, że nie zrobiła ona wystarczająco dużo, by się jej przeciwstawić i zdystansować od Putina. +Lubię Annę, naprawdę, jako artystkę i koleżankę (…), ale popełniła błędy" – cytuje gazeta polskiego śpiewaka.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)

Źródło:

PAP

Wątki tematyczne